Tak, to znowu Mazidłowa Mania! :) Tym razem mam Wam do zaprezentowania świetny, 100% naturalny balsam do ust Polskiej firmy Orientana. Stał się on moim domowym ulubieńcem, zarówno do ust jak i skórek.
Nazwa: Orientana Balsam do ust imbir i trawa cytrynowa
Dostępność: sklep internetowy, a tu macie listę sklepów gdzie możecie dostać ich kosmetyki stacjonarnie
Koszt: 15 zł/8 g
Opakowanie: plastikowy słoiczek, szeroki i płaski.
Zapach: bardzo intensywny i cytrusowy, orzeźwiający.
Smak: lekko cytrusowy.
Skład (ze strony producenta):
wosk pszczeli, masło kakaowe, masło shea, masło kokum, gliceryna, olejek sezamowy, olejek migdałowy, olejek awokado, olej marchwiowy, olej z kiełków pszenicy, olej z nasion rącznika, olej słonecznikowy, olejek jojba, olej z nasion winogron, witamina E, olejek kamforowy, ekstrakt z lukrecji gładkiej, miód, olejek imbirowy, olejek z trawy cytrynowej.
Od razu mówię, że zapach tego balsamu nie każdemu przypadnie do gustu. Jest intensywny, cytrusowy, orzeźwiający. Mi podoba się szalenie, uwielbiam tak energetyzujące zapachy. ♥
Ma tłustą konsystencję, przez co dobrze chroni usta przed czynnikami atmosferycznymi, będzie świetny na zimę. Nie mam suchych ust ponieważ ciągle używam balsamów, ale coś czuje że jest mocno regenerujący. ;)
Najlepiej używać go w domu, tak jest najhigieniczniej. Można jednak brać go ze sobą i stosować poprzez dotykanie ustami zawartości słoiczka - wygodna sprawa! :) W domu używam go też do skórek, fajnie je nawilża, natłuszcza i wygładza.
Producent zapewnia ze produkt jest tak bezpieczny, że można go nawet zjeść! :) Jednak nie próbowałam, trochę byłoby mi go szkoda. ;)
Są jeszcze dwie wersje tego balsamu, granat z liczi i róża japońska. Jak ten mi się skończy to na pewno kupię ten pierwszy (nie przepadam za różanymi zapachami). Są baaardzo warte swojej ceny, która nie jest zbyt wygórowana (spodziewałam się, że będzie dużo droższy) jak na świetny, 100% naturalny produkt. I do tego Polskiej firmy!
Na paznokciach mam ptasie zdobienie z tego posta. :)
Dzisiaj wieczorem będę już w domu - czas nadrobić zaległości! ^^
Coś czuję, że granat z liczi skradłby moje serce :)
OdpowiedzUsuńA ja chętnie posmakowałabym tej róży japońskiej!
OdpowiedzUsuńMoim ukochanym mazidłem do ust jest Nuxe Reve de Miel ;) A z Orientany jeszcze nic nie miałam, ale muszę to koniecznie zmienić, bo składy brzmią zachęcająco ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi zachęcająco, gdyby upały miały wciąż trwać, to taka cytrusowa wersja, ale skoro omału idziemy w stronę jesieni, to pewnie granat z liczi :)
OdpowiedzUsuńKusi to mazidło ;)
OdpowiedzUsuńmarzenie -> granat z liczi na pewno bym pokochała ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy podobny gust - wersja cytrusowa jak również granat&liczi i mnie by zachwyciły, również nie lubię różanych zapachów :P
OdpowiedzUsuńAplikacji związanych z tymi opakowankami nie lubię, a niestety dotykanie ustami zawartości słoiczka jest dobre na krótką metę :( Jak go troszkę ubędzie to nie zamierzałabym potem robić dziubka, żeby zamoczyć w nim usta :D
to może kiedyś się skuszę na granatowy :D
OdpowiedzUsuńu mnie równie dobrze się sprawdzało masełko Nivea :)
Wczoraj czytałam gdzie o tym balsamiku tylko innym smaku - był jakiś taki czerwony :) I pozytywnie zaskoczyłą mnie ich cena :))
OdpowiedzUsuńja uwielbiam cytrusy ;) wiec mocne zapachy w sam raz dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńNie znam ale chętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuń