Bielenda, Orzech & Bursztyn, Brązujące masło do ciała

     Jakiś czas temu za namową przemiłej pani w Hebe kupiłam pierwszy raz produkt firmy Bielenda - brązujące masło do ciała z orzechem i bursztynem. Rzadko używam jakichkolwiek samoopalaczy, ale że mam dość bladą karnację to uznałam że może ją czymś podrasuje. ;) Tym bardziej, że producent obiecywał dość delikatny efekt.


     Krem zamknięty jest w solidnym, brązowo-złotym słoiczku - co dla mnie jest wielkim plusem, te z buteleczek i tubek omijam szerokim łukiem. Jest go 200ml, czyli taka normalna ilość, nie ma szału. ;) Po bezproblemowym odkręceniu wieczka czeka nas bardzo przyjemny zapach i mus w kolorze kremowym z zatopionymi w nim maleńkimi, złotymi drobinkami.. Chociaż nad tym musem to trzeba się zastanowić - jak dla mnie ma on konsystencje zwykłego kremu. Bardzo przyjemną i bardzo kremową. ;) Musem bym tego nie nazwała.




     Rozprowadza się go super, nie miałam z tym żadnych problemów, uwielbiam taką konsystencję. Jeśli chodzi o wydajność to nie ma ani szału, anie tragedii - kupiłam go jakieś 3 tygodnie temu i zostało mi jeszcze na kilka dni codziennego stosowania. Najczęściej właśnie w takim tempie zużywam kremy do ciała.
     Przejdźmy do obiecanej przez producenta lekkiej opalenizny. Tutaj trzeba mu pogratulować - udało się! Moja skóra nabrała lekko złotego odcienia (chociaż jak zwykle nóg mi prawe nie chwyciło... nawet po opalaniu są blade) co bardzo mi się podoba. :) Zatopione w kremie drobinki są bardzo małe i nie rzucaja się w oczy, ale ładnie wszystko rozświetlają. Zrobiło mi się trochę plam - głównie pod biustem, za szybko nałożyłam stanik, ale po paru dniach zniknęły. Podobnie było w okolicach kolan. Niestety moje łokcie czekał gorszy los - są brązowo-czerwone, jakbym miała tam dziwne siniaki! Teraz już wiem, że trzeba je omijać stosując tego rodzaju kremy... ;) Powinno się też odczekać trochę z nakładaniem ubrania, żeby wszystko sie wchłonęło. Nie polecam go też używać rano, jeśli dzień jest gorący. Cała się potem lepiłam...



     Oprócz nadawania ciału lekkiej opalenizny, ten krem cudownie ją nawilża i wygładza. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam tak miękką i delikatną skórę, pod tym względem jest naprawdę super!
     Za 200ml tego kremu zapłacimy ok 14 zł - ja swój kupiłam w Hebe, ale w Rossmanie też powinny być, może też w Super Pharmie. :) Nie kupię go ponownie - przeszkadza mi to, że trzeba odczekać z nałożeniem ubrania (jestem osobą mało cierpliwą) a także plamy na łokciach. Smaruje się dosyć szybko i potrzebuje kremu którym nie musiałabym omijać niektórych części ciała. Jeśli Wam to nie przeszkadza, to jak najbardziej polecam Wam właśnie krem Bielanda z orzechem i bursztynem. :)
    Jestem pewna, że kolejny krem jaki kupię będzie tej samej firmy - pokochałam to, jak gładka jest po nim moja skóra!


1 komentarz

  1. Wygląda na fajny :) I zapach pewnie by mi się spodobał :) Ale szkoda, że trzeba tyle miejsc omijać :(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, chętnie odpowiem na każde pytanie.
Proszę, nie spamujcie. :)

Back to Top